„PIÓRKA” (1954). Zbiór obejmujący wiersze dawne i nowe oraz fraszki przedwojenne, krakowskie, łódzkie i teatralne. Po ukazaniu się tego tomu Sztaudyngera uznano za najwybitniejszego kontynuatora tradycji Reja, Kochanowskiego i Potockiego. Tom został natychmiast rozchwytany przez czytelników. Fraszki odniosły niebywały sukces, zaczęły krążyć z ust do ust, zagubiły autora i weszły do potocznej mowy. Po ukazaniu się celnych, zwartych, nie pozbawionych pikanterii fraszek, Maria Piechal napisał o poecie: „Jego poczucie dowcipu nie byłoby tak trafne, gdyby nie wynikało z właściwego odczucia słowa i jego odcieni, tak przecież charakterystycznych dla liryki. Jego sprawność w umiejętności stosowania właściwego słowa we właściwym znaczenie i właściwej okoliczności nie byłaby tak biegła, gdyby nie wynikała z subtelnego widzenia, odczuwania, wyczuwania, przeczuwania poety lirycznego”. Niezwykle cenna jest wypowiedź samego autora: „Ja nie piszę fraszek, powstają one same, spadają jak szyszki, rodzą się bez mojego udziału, tyle że ja je notuję. Biorą się z życia, nawet tak zwane brzydkie słowa, to przecież nasze życie, nasza codzienność. Ale zawsze, nawet w tych tłustych fraszkach, staram się łączyć żart z liryką”. Innym razem znów wyznał poeta: „fraszka, wbrew pozorom, nie jest wcale łatwym gatunkiem literackim, zmusza do jasnego podawania swych myśli, uczy maksymalnej zwięzłości. Kiedy fraszka jest udana? Myślę, że tylko wtedy, gdy fraszkopisarzowi uda się zespolić dwa elementy: dowcip i kropelkę poezji. Są fraszki, nad którymi trzeba długo pracować. Można powiedzieć, że pisze się je całym swoim życiem. W tych filozoficznych miniaturach staram się zamknąć swe doświadczenia”.