Podkradłam się pod drzwi biblioteki, bo byłam pewna, że jeśli matka jui nie śpi, to tam ją znajdę. Więc podkradłam się po kociemu, bez żadnej złej myśli, ot tak dla hecy, aby wpaść z jakimś kretyńskim okrzykiem w rodzaju: hunga, hunga! ale zastopował mnie podniesiony głos męski.
... - Widzisz, Perła, będzie mi przykro, ale byłbym wtedy zmuszony poinformować twego męża, a szczególnie twoją córkę... Knajpy stoją te same, barmani nie wszyscy wymarli, a i nie wszystkie matrosy potonęły, nie mówiąc już o twoich koleżankach, i wszystkie są w Szczecinie...
Odeszłam sprzed drzwi jak lunatyczka, nawet nie odczułam wstydu, że podsłuchiwałam; ktoś rzucił w twarz mojej matce straszne oskarżenie, a ona nie wyrzuciła go za drzwi?
(fragment)