"Miłość umiera wtedy, gdy traci się do siebie nawzajem szacunek”.
Przesłuchałam historii jako audiobooka na Empik Go.
I muszę przyznać, że towarzyszy mi słowo: rozczarowanie. Zastanawiam się, czy jest właściwe?
Słowo nie jest doskonałe, ale jednak najbliższe.
To miała być powieść, gdzie miesza się ze sobą ogień pożądania i lód tęsknoty, czerń klęski i przeszywająca jak ostre słońce muzyka. Pełniąca rolę głównego bohatera. Muzyka ma być jak słońce, jak światło rozdzierające pustkę jednego serca i mrok drugiego. Dwie zranione i osamotnione osoby miały się spotkać w dzikim tańcu pragnień i marzeń.
A jak było z mojej perspektywy?
Opowieść o dwóch zranionych osobach, z których jedna jest starsza niż opisuje ją autorka. A druga jest przedstawiona, a jednocześnie wciąż obca.
Kipiące emocje się nie ucieleśniają, nie obezwładniły mnie jako słuchaczki, nie zatraciłam się w uczuciach bohaterów. Nic nie sprawiło, że uwierzyłam w tę historię. Ona kreowana na wilczycę, która musi walczyć, szarpać by przetrwać. A z drugiej strony potulna, zbita? On niemowa, ale dla mnie? Cały czas miałam wrażenie, że nazbyt kobiecy. Ta mieszanina mi nie pasowała...
Fragmentami książkę ratował lektor Pan Filip Kosior, próbował jak najlepiej namalować tę historię, ale lepiej się nie dało. Zaś autorka jako lektorka? Zły wybór, bardzo, bardzo długo męczyła mnie swoim głosem.
Zdecydowanie nie było to, to czego oczekiwałam. W sumie gratulacje dla osoby, która pisała blurb, zawiódł mnie.
Druga gwiazdka za fragmenty tekstu, dobre sentencje, jak ta na górze opinii.
Reszta potrzebuje przeredagowania jak dla mnie. Zbyt rozwleczone momenty, niejasne, odrealnione surrealistyczne zakończenie, które nie wyjaśnia właściwie nic. Jakby autorka przestała chcieć brnąć w to, co napisała. Nie utrzymała pierwszego pomysłu. Wiem, krytycznie, ale piszę szczerze. Nie żeby w kogoś uderzać. Po prostu mi się nie podobała.