"Moja córka nigdy nie chciała tego wszystkiego, co jej dałam. Chciała czegoś innego. Ale nie można dać komuś czegoś, czego samemu nigdy się nie miało"
Wooow, ależ to była smaczna czytelnicza uczta. Mniaaamm. Ostra i pikantna i grająca na emocjach jak na najwspanialszym instrumencie świata. Bardzo niewielu pisarzy potrafi to robić tak dobrze jak Majgull Axelsson. Nie będę powtarzać hymnów pochwalnych z opinii o poprzednich książkach tej autorki, dodam tylko, że wciąż trzyma swój rewelacyjny poziom.
Tym razem rzecz się tyczy pępowiny. Czyli tej dziwnej więzi łączącej dziecko i rodzica. Tę fizyczną, łączącą matkę z dzieckiem lekarz (bądź tata, według ostatniej mody) przecina zaraz po urodzeniu dziecka. Ta psychiczna, mentalna, czy jakby jej tam jeszcze nie nazwać, bywa, że nie znika nigdy...właśnie o niej opowiada książka pani Axelsson
Główne bohaterki to kobiety, matki i córki, ale są też synowie i matki, synowie i ojcowie. Ich nieodcięte pępowiny tworzą równie paskudne i mocne traumy jak te, powiedzmy damsko-damskie. Jak by się nie bronić przed takim stwierdzeniem, to nie zmienia to faktu, że nasze decyzje, determinują nie tylko nasze zachowania. Determinują też zachowania i życie naszych dzieci, chcemy tego czy nie.. o tym też opowiada ta książka.
Przyjrzymy się kilku portretom, kilku postaciom i ich życiu i ich działaniom w stanie zagrożenia, ale i zwyczajnej codzienności. Podpatrzymy, co myślą, jak postępują i dlaczego właśnie tak, a...