Po śmierci męża Kayla próbuje stanąć na nogi. Jej dom wymaga naprawy, więc znajduje dekarza. Aidan Leighrite to gburowaty, bezceremonialny fachowiec pozornie pozbawiony poczucia humoru. Cudowne było te jego niezabawne podejście do życia. Jednak w domu Kayli dzieją się niewytłumaczalne rzeczy. Światło miga, podłoga skrzypi, telewizor sam się włącza i wyłącza, przedmioty zmieniają położenie, a szafki i szuflady się otwierają. Kayla zaczyna otrzymywać listy od osadzonego w więzieniu mężczyzny o imieniu Dante, który wie o niej zadziwiająco dużo.
Powieść mi się podobała do momentu, aż nie padło hasło "Seans spirytystyczny". Miałam nadzieję, że zaniki pamięci Kayli spowodowane są jakimiś zaburzeniami dysocjacyjnymi, schizofrenią, a inne zjawiska mają racjonalne wyjaśnienie, że są dziełem prześladowcy, obserwatora. Tymczasem dom, w którym mieszka Kayla jest nawiedzony. Następne kilkadziesiąt stron nie podobało mi się. Nie przepadam za motywami paranormalnymi, a duchy stoją na pierwszym miejscu mojej listy zjawisk, których nie trawię. Tu też fabuła stała się niespójna, miała luki i sporo nieścisłości fabularnych. Finał i rozwiązanie tajemnicy przyczyniły się, że na ten romans paranormalny spojrzałam przychylniejszym okiem. Problem w tym, że był inspirowany innymi fabułami książek i filmów. Całkiem niedawno czytałam podobną historię, lecz o kryminalnym tle. Ta powieść jest o mocnym zabarwieniu erotycznym. Sceny seksu, choć dość perwersyjne, były monotematyczne.
Powieść nie trafiła w mój gust, ale jeśli ktoś lubi motyw romansu paranormalnego, to polecam. Pewnie sięgnę po inną książkę autorki. Taką, która będzie pozbawiona tematyki zjawisk nadprzyrodzonych.