Opublikowany w tej książce rękopis odnaleziony został w dniu 15 września 1982 roku przez dziesięcioletniego synka moich przyjaciół w ruinach wyburzonej właśnie rudery w śródmieściu Płocka. Niestety, chłopiec zużył bezpowrotnie część kart manuskryptu na produkcję papierowych strzał i gołębi. W szczęśliwie ocalonej i ofiarowanej mi przez rodziców nieletniego odkrywcy reszcie rękopisu brak jest wielu fragmentów, a także jego początku i zakończenia.
Ze względu jednak na niewątpliwie interesującą treść manuskryptu zdecydowałem się na jego publikację nawet w tak okaleczonej postaci. Nie znamy, niestety, nazwiska i imienia autora ani czasu spisania tej osobliwej relacji. Zarówno jednak papier, na jakim rękopis napisano, język, jak i rodzaj kaligrafii wskazują na schyłek osiemnastego stulecia. Autor, ze sobie tylko znanych względów, zachował ścisłą dyskrecję co do nazwy miejscowości, w której zaszły opisane przez niego wypadki, i nazwę tę konsekwentnie zastępował znakami trzech iksów. Uważna analiza tekstu umożliwia nam jednak umiejscowienie owego dworu na Mazowszu między Warszawą a Płockiem, przy czym odnosimy wrażenie, że z XXX bliżej jest nieco do Płocka niż do stolicy. Zarówno w "Rękopiśmie" opublikowanym w roku 1854 przez E. Tyszkiewicza w Wilnie, jak i w manuskrypcie odnalezionym w Płocku osobliwym trafem akurat w dwusetną rocznicę tych niesamowitych wypadków, bez zmiany pozostaje zasadniczy dla tej historii motyw próby wykorzystania zabobonnej wiary współczesnych w upiory i zrzucenia na ich poczynania winy za śmierć ofiary oraz sposób, w jaki tego dokonać próbowano. W obu relacjach występuje też moment obciążenia fałszywymi podejrzeniami męża zamordowanej. Nie zmienione zostały także takie drobne szczegóły wydarzeń, jak to, że zwłoki ofiary wrzucono do studni, a współsprawczyni zbrodni w chwili zdemaskowania trzymała w ręku świecę.
Ze względu jednak na niewątpliwie interesującą treść manuskryptu zdecydowałem się na jego publikację nawet w tak okaleczonej postaci. Nie znamy, niestety, nazwiska i imienia autora ani czasu spisania tej osobliwej relacji. Zarówno jednak papier, na jakim rękopis napisano, język, jak i rodzaj kaligrafii wskazują na schyłek osiemnastego stulecia. Autor, ze sobie tylko znanych względów, zachował ścisłą dyskrecję co do nazwy miejscowości, w której zaszły opisane przez niego wypadki, i nazwę tę konsekwentnie zastępował znakami trzech iksów. Uważna analiza tekstu umożliwia nam jednak umiejscowienie owego dworu na Mazowszu między Warszawą a Płockiem, przy czym odnosimy wrażenie, że z XXX bliżej jest nieco do Płocka niż do stolicy. Zarówno w "Rękopiśmie" opublikowanym w roku 1854 przez E. Tyszkiewicza w Wilnie, jak i w manuskrypcie odnalezionym w Płocku osobliwym trafem akurat w dwusetną rocznicę tych niesamowitych wypadków, bez zmiany pozostaje zasadniczy dla tej historii motyw próby wykorzystania zabobonnej wiary współczesnych w upiory i zrzucenia na ich poczynania winy za śmierć ofiary oraz sposób, w jaki tego dokonać próbowano. W obu relacjach występuje też moment obciążenia fałszywymi podejrzeniami męża zamordowanej. Nie zmienione zostały także takie drobne szczegóły wydarzeń, jak to, że zwłoki ofiary wrzucono do studni, a współsprawczyni zbrodni w chwili zdemaskowania trzymała w ręku świecę.