Oto J. H. Markert i jego „Pan Kołysanka”.
Życie mieszkańców pewnego małego miasteczka od dawna zaburza istnienie tajemniczego tunelu kolejowego, który w niezrozumiały sposób przyciąga dzieci i jest miejscem wielu tragedii. Od lat budzi strach i przerażenie, ale też niezdrową fascynację.
„Pan Kołysanka” to mroczna, pełna tajemnic powieść w stylu Stephana Kinga, która umiejętnie łączy elementy thrillera psychologicznego i kryminału z literaturą grozy.
Spodobał mi się pomysł na fabułę, taki prosty i nieoczywisty. Kto z nas jako dzieciak nie eksplorował wszystkiego, co niebezpieczne i zakazane? Ja na pewno i do dziś są to najlepsze wspomnienia z mojego dzieciństwa. Naznaczone masą emocji, adrenaliny i frajdy. I nie ukrywam - często głupoty.
Autor doskonale zbudował atmosferę niepewności i nieustannego zagrożenia, sprawiając, że czytelnik nie może oderwać się od lektury. Jego styl pisania jest odrobinę chaotyczny, jednak język, którym się posługuje, jest na tyle obrazowy, iż bez trudu ujrzymy wszystko oczyma wyobraźni.
Zróżnicowane charakterologicznie postacie budzą naszą ciekawość i chęć bliższej znajomości. Prawdziwą grozę budzi postać Pana Kołysanki, który zdaje się ucieleśniać samo zło. Historia tu przedstawiona nie tylko wciąga i intryguje, ale także skłania do głębszych przemyśleń nad ludzką naturą, zwłaszcza jej ciemną stroną.
Książka ta z pewnością zaspokoi gusta miłośników mrocznej, pełnej napięcia literatury.