Trudno jest podpatrywać świat. Zbyt zajęci rozmaitymi sprawami, uwięzieni w pośpiechu, gnani ambicjami, nie mamy przezroczystego spojrzenia, które pozwalałoby zobaczyć coś więcej niż tylko nasze plany, obawy i zmartwienia. Dlatego z taką tęsknotą myślimy o świecie widzianym świeżymi oczami dziecka, oczami nieskażonymi jeszcze przez czas. Do takiego świata zaprasza nas autorka opowieści, pisanych z perspektywy dziesięcioletniego bohatera. Nie obawiajmy się jednak: jego dziecięcy głos nie jest infantylny, jest za to bezpośredni, wolny od pozerstwa, a opisywany świat jest bliski na wyciągnięcie ręki, namacalny, fizycznie realny, choć jednocześnie eteryczny w grze wyobraźni, gamie uczuć, współczuciu wobec ludzi i przyrody. Nie wiadomo, czy dzieci są na pewno takie, ale z pewnością takie są owe wrażliwsze cząstki w duszy dorosłych, którzy czasem chcą wrócić do zachwytu wonią ziemi, zanim łąkę zasnuje wieczorna mgła. Tę samą świeżość, bezpretensjonalność widzenia mają też zamieszczone tu wiersze Marty Kucharskiej, pisane już bez dziecięcego pośrednika, ale z tych samych zakątków mądrej, głębokiej duszy. Te opowieści z Michałówka mają w sobie smak tego świata, który nazywam pierwszym (i decydującym) światem człowieka. Jest to świat symetryczny do mojego \"Bolimowa\" (...) Cieszę się, że Pani teksty są takie sympatyczne i w dobrym guście. Henryk Bereza