Dużo myślałem o tym, jak potoczyłyby się moje losy, gdyby mój ojciec nie zginął w gułagu. Prawdopodobnie wyjechalibyśmy z Estonii pod koniec wojny z ciągnącymi na Zachód dziesiątkami tysięcy estońskich uciekinierów albo setkami tysięcy Polaków opuszczających po wojnie tereny Związku Radzieckiego, by osiedlić się w zachodniej Polsce, na byłych terenach niemieckich. Nie zostałbym wówczas pisarzem estońskim – pisałbym pewnie w jakimś innym języku. Może w języku szwedzkim, angielskim, a może polskim. Z ojcem rozmawiałbym oczywiście po polsku. Przypadek sprawił więc, że jestem tym, kim jestem. Przypadkowo Estończykiem, przypadkowo nie Polakiem.