Porywająca saga, która potrafi ,,potknąć'' się o przydrożny kamień. Oczywiście - dzisiaj można mieć zastrzeżenia, że Puzo romantyzuje mafię (co jest moralnie chybione, wręcz skrzywione), ale zachwyca skalą i widowiskiem. Zbiorowy bohater, wymiana pokoleniowa, narady, wojny miast o wpływy i gotówkę. Witamy w gąszczu Dona Corleone. Twarda ręka rządzi i dzieli. Zamach na szychę jako przyczyna postępujących po sobie kataklizmów. Trudno nie docenić wartkiej akcji z rzeczywistymi planami historii - syn na wojnie, która zamienia go w chłodnego kalkulanta. Drugi syn o twarzy kupidyna tłamsi niezaspokojony gniew, choć dla przyjaciół jako nieocenione wsparcie. Czuć tę brawurę gangsterskiego półświatka, gdzie hazard, drogie alkohole, haracz oraz duma bycia w bogatym towarzystwie sprawia, że łatwiej o zwichnięcie stawu czy przypłacenie życia w imię honoru rodziny. Epika rozlewa się po czubki marginesów. Dość zaskakujące, że Mario skrytykował branżę Hollywood zanim to było modne. Dwa rozdziały poświęcił tylko po to, by ukazać zepsucie, zbitą twarz Ameryki w przemyśle filmowym, gdzie premiera filmowa staje się okazją do spółkowania czy orgii. Mocny w ukazywaniu seksualności, która nie zawsze idzie w parze z mistyczną namiętnością. Różnorodne charaktery - od lojalnych consiglieri, po mężów, którzy tyranizują małżonki, przeklęci zdrajcy, co ryzykują statusem oraz głową, a do tego porywczy mafiosi i stoiccy radcy w obronie siatki przestępczej. Tutaj polityka, policja, majątek i szacunek ...