" Walery w stodole czyścił karabin, dawno nie używane żelazo żarła rdza, miedziane naboje pokrywały cętki patyny. Ten karabin razem z domowymi gratami –jak one widać nieodzowny –przywiózł na nowe gospodarstwo jeszcze ze swoich stron. Pod kalenicą hałasowały wróble, teraz, na przednówku, im też nie wiodło się najlepiej. Po pustej stodole snuł się zapach dalekiej młodki, słomy i nie wiadomo czego jeszcze – myszy? Tych już tu dawno nie było. Gdy na chwilę cichły wróble, odzywał się jęk wiatru w szparach pomiędzy obluzowanymi deskami –na deszcz. Cała stodoła poskrzypywała i stękała niby spracowany człowiek. Złożył karabin, część po części, dokładnie sprawdził działanie. Naoliwiony zamek chodził z cichym mlaśnięciem. "