Salem i Thayer po latach nadal przypominają te osoby, które poznaliśmy w poprzedniej części, choć los zmusił ich do pewnych zmian poprzez okoliczności, w których się znaleźli. Oboje są silniejsi, oboje nigdy o sobie nie zapomnieli. Jednak dla Salem najważniejsza jest córka, a także matka i siostra, które stanowią jej opokę i dają siłę, by przetrwać każdy dzień. Thayer też znalazł oparcie w rodzinie, jednak jest dużo bardziej samotny – w pustym domu, bez nikogo u swego boku. Oboje przeszli przez piekło, choć każde z nich inaczej stawiło czoła wyzwaniom od życia. Oboje starają się co sił, by znaleźć szczęście. Lecz to szczęście jedynie czeka, by wrócili do miejsca, w którym w pełni je odczuwali – będąc w swoim towarzystwie.
„Odrodzenie dzikich kwiatów” to jedna z tych kontynuacji, na które bardzo czekałam. Spodobał mi się pomysł Autorki na poprowadzenie fabuły, a zwłaszcza tak zdroworozsądkowe przedstawienie pewnych spraw, z których śmiało mogła stworzyć kolejny dramat postaci. Smeltzer poszła jednak w zupełnie inną stronę i w mojej opinii to był naprawdę znakomity wybór. Ta książka stanowi idealne domknięcie dylogii, bowiem pozwala nam obserwować nie tylko dalsze losy głównych bohaterów, ale też stanowi zwieńczenie dla kolei losu postaci pobocznych, niemniej ważnych dla fabuły. Wiele tu trudnych tematów, zwłaszcza śmierci oraz żałoby z nią związanej, lecz, choć to może dziwnie zabrzmi, jest to ukazane w naprawdę piękny sposób. Autorka potrafi zarówno wzruszyć, j...