Pierwsza powieść Eleny Ferrante wywołuje w czytelniku cały wachlarz emocji – od ciekawości po obrzydzenie. Jest to historia wielu niedopowiedzeń, wyobrażeń, obsesji i namiętności. W urodziny Delii jej matka Amalia topi się. Zdarzenie to, a także powrót do Neapolu na pogrzeb, stają się przyczynkiem do próby odpowiedzenia na pytanie dlaczego Amalia targnęła się na swoje życie. W tym celu Delia musi cofnąć się do czasów młodości, przypomnieć sobie o rzeczach, które starała się wymazać z pamięci…
Pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy, całość zaś napisana podobnym językiem jak świetna – moim zdaniem – „Genialna przyjaciółka”. Jednak czytając miałam wrażenie jakiejś chaotyczności, a działania Delii odbierałam jako pozbawione logiki, impulsywne. Elementem, który najbardziej mnie odrzucił były intymne opisy, których styl nie przypadł mi do gustu.
Książka, choć nie zachwyca, jest przykładem dobrze i sprawnie napisanej powieści. Jest wielowymiarowa, rozwija nie tylko temat relacji marka-córka, ale także pochyla się nad problemem przemocy domowej czy namiętnościami, które co rusz targają życiem bohaterów. Jest wyzwaniem dla wyobraźni czytelnika – każdy bowiem musi sobie odpowiedzieć na pytanie czego właściwe dotyczy tytuł? Czy miłości Delii do matki? Ojca do Amalii? Czy może Kazerty do Amalii?
Po lekturze czuję jakiś wewnętrzny dyskomfort – w głowie nadal analizuję to, co przeczytałam. I dlatego też pomimo wyżej wymienionych mankamentów książkę polecam. Bo czy dobra lektura nie powinna skłaniać do myślenia?