Fragment Wstępu
Książkę poświęconą stylom poczucia humoru nauczycieli i przyszłych nauczycieli warto rozpocząć od prowokacyjnej tezy: Nauczyciele też są ludźmi! Tak, tak, wiem – czasami trudno w to uwierzyć… Jeżeli jednak choć na chwilę założy się, że ludźmi są, to znaczy, że mają także poczucie humoru! Jakieś pewnie mają… To znaczy niektórzy z nich twierdzą, że mają…
Zawartość monografii została pomyślana jako klasyczna triada z wydzielonymi częściami: teoretyczną, metodologiczną i empiryczną. Mam oczywiście świadomość, że przyjęte rozwiązanie odległe jest od klasycznych rozwiązań przewidzianych dla monografii naukowej, nakazujących dbałość o zachowanie odpowiednich proporcji poszczególnych fragmentów. Założyłem jednak, że w ramach szkicu empirycznego przyjęty koncept niekoniecznie musi źle świadczyć o intencjach autora. Jestem przekonany (szczególnie pod wpływem podszeptów swojej duszy praktyka!), że im bardziej rozbudowany blok treści empirycznych, tym większy zakres wiedzy „świeżej”, a zatem najbardziej wartościowej. Zastosowane rozwiązanie miało uchronić opracowanie od typowych dla pedagogiki ostatnich czasów, nie zawsze przejrzystych i nowatorskich teorii, oddalonych o lata świetlne od sfery praxis.
Czy w ramach niniejszej publikacji udało się zrealizować zamysł operowania językiem barwnym, znanym na przykład z publikacji Aleksandra Nalaskowskiego? Ocena oczywiście należy do czytelników. Proszę jednak o wyrozumiałość, ponieważ nie każdy fragment opracowania o charakterze badawczym może być napisany „lekkim piórem”. Po prostu potencjalna błyskotliwość nie powinna być priorytetem, na przykład w opisach zależności o charakterze statystycznym, ponieważ byłoby to nieadekwatne i sztuczne. Zatem nieortodoksyjność formy (w odniesieniu do stylu naukowego) pojawia się tu i ówdzie, odgrywa jednak rolę przyprawy, a nie dania głównego. Tak czy inaczej, nie chciałem, by się okazało – jak to kiedyś wyraził w rozmowie profesor Bogusław Śliwerski – że kolejna publikacja poświęcona humorowi jest śmiertelnie poważna…
Zakończę tezą, od której zacząłem: Nauczyciele też są ludźmi! Nie zawsze są obdarzeni poczuciem humoru. A czasami nawet jeżeli są żartobliwie usposobieni, nie zawsze mają ochotę (polska oświata tworzy ku temu warunki!) się uśmiechać czy żartować. Ważne, by spróbować stworzyć przestrzeń do tego, by ci pierwsi starali się wykrzesać z siebie jakiś krotochwilny zasób, a drudzy mieli więcej powodów do korzystania z humorystycznych zasobów. Jest to ważne o tyle, że poczucie humoru może się przekładać na lepszą atmosferę w szkole i bardziej efektywne nauczanie. W końcu człowiek ma sześć zmysłów… „Ten szósty jest, kto wie, czy nie najbardziej potrzebny. To zmysł humoru. Im częściej się nim posługujesz, tym życie wydaje się łatwiejsze”. Dodać można: Szczególnie w szkole! Jeżeli jeszcze dołączyć do powyższego wątku Tischnerowskie: „Trzeba mieć radość w myśleniu i myślenie w radości”, przesłanie publikacji będzie można uznać za spełnione.