„O chłopcu, który zwariował" początkowo czytało mi się z mieszanymi uczuciami. Niektóre fragmenty nie co się dłużą, inne początkowo wydają się nie zrozumiałe. Mimo to książka wciąga w swój szaleńczy świat. Świat, w którym rządzi religijny fanatyzm i zbłąkane, pełne sprzeczności myśli. Książkę warto czytać powoli, dawkując sobie emocje, gdyż autor napisał niezwykle trudną lekturę i nie sposób przejść przez nią jednorazowo. Należy ją sobie stopniować, ponieważ porusza zbyt wiele ważnych kwestii, obok których nie można przejść obojętnie: tragiczna śmierć, której skutkiem są kolejne złe wydarzenia, ślepa wiara w słowa osób starszych, których nie należy podważać. Jorgen jest zbyt niewinny i łatwowierny aby zdobyć się na analizowanie i zagłębianie przekazywanych informacji.
Kolejną sprawą, która jest widoczna na pierwszy rzut oka, to ślepa religijność i jak już wspomniałam wyżej, wynikający z tego fanatyzm. Wiara, że można wkupić się w łaski Boga, poprzez nałożenie sobie kary za złe uczynki. Tak właśnie postępuje babcia, która za swój okrutny postępek ma nadzieję odkupić winy codziennym marszem do kościoła, sprzątaniem go i żarliwą modlitwą.
Następną rażącą sprawą jest przekonanie, że wszyscy ludzie są źli i nie należy z nimi rozmawiać. Takie podejście rani i prowadzi do niebezpiecznej izolacji - nie jesteśmy w stanie nawiązać żadnej więzi. I tak jak Jorgen, który doświadczył tego wszystkiego, tak i my zapadamy się w sobie i traci...