„Nowa szansa” to jedna z tych historii, przy których przymykam oko na wady, bo przecież nawet te najukochańsze książki je mają.
„Nowa szansa” to przepiękna historia o miłości, która już raz się wydarzyła, ale w niewłaściwym czasie. Teraz, ponad dwie dekady póżniej, dwoje ludzi niegdyś będących dla siebie całym światem los znów pcha ku sobie.
Czwarta część serii o braciach Winslow to opowieść o najstarszym z piątki rodzeństwa: Remingtonie. To właśnie on zawsze najbardziej mnie intrygował. To dzięki niemu jego rodzina stanęła na nogi, on po odejściu ojca mimo młodego wieku wziął na siebie wiele obowiązków. To właśnie jego porzuciła przed ołtarzem kobieta i to on, mając niespełna 20 lat przeżył miłość swojego życia. Ta część pokazuje Remiego jako czułego, rodzinnego i opiekuńczego mężczyznę. W dalszym ciągu jego rodzina jest dla niego priorytetem, jednakże w jego sercu jak się okazuje jest jeszcze miejsce dla dwóch kolejnych osób.
Maria jest kimś z przeszłości głównego bohatera. Matko, kocham ją. Kocham! Autorki zadbały o to, by o pierwszych chwil jej historia łapała za serce: kobieta została sama na świecie, straciła matkę, kochaną siostrę i szwagra, a pod sercem nosi ich dziecko. W ten sposób niesamowicie ambitna pracoholiczką będzie miała na głowie niemowlę i firmę. Chwile jej bezsilności, starania o to, by wspólne dzieło jej i siostry funkcjonowało na najwyższym poziomie, by malutka Izz miała wszystko, czego potrzebuje były rozczulające.
To przepiękna opowieść o drugiej szansie. O uczuciu, które mimo upływu lat nie wygasło, tylko tkwiło głęboko uśpione w sercach bohaterów. To opowieść o tym, jak przewrotny potrafi być los, jak bardzo nasze plany może zweryfikować życie.
Jak już mówiłam, to nie jest idealna książka. Ma pewne wady, inne sceny mogą powodować wywrócenie oczami ale finalnie jestem zakochana. To jedna z lepszych książek sierpnia jak dla mnie. Całość domykają rozdziały z perspektywy bohaterów poprzednich części.