W kwietniu 1980 roku oddział amerykańskich komandosów wyruszył do Iranu, aby uwolnić pracowników ambasady USA uwięzionych przez Strażników Rewolucji. Gdyby nadzwyczaj śmiały plan powiódł się, i komandosi wróciliby do Waszyngtonu z uwolnionymi zakładnikami, wynik wyborów prezydenckich, które miały odbyć się w listopadzie tego roku byłby przesądzony. Prezydent Jimmy Carter ponownie objąłby ten urząd. Tak się jednak nie stało. Na pustyni pod Teheranem pozostały zwłoki ośmiu komandosów i porzucony sprzęt...