"Niespodziewany prezent" kusi słodką okładką, ale szata graficzna tej książki jest niesamowicie zwodnicza. W środku nie znajdziemy ckliwej, świątecznej fabuły okraszonej tandetnym poczuciem humoru. Na próżno szukać tam zabawnych dialogów (choć może na początku jakiś się zdarzy), czy też komediowych scen. Za to dostaniemy historię, która złamie serce, boleśnie uświadomi, że święta nie dla każdego są okresem radości, a ludzka tragedia nie baczy na to, jaki aktualnie mamy okres roku.
Anna A. Sosna tą powieścią zafundowała mi dzień z chusteczkami. Sięgając po "Niespodziewany prezent" możecie podziewać się błędnego oceniania po pozorach, niesprawiedliwości świata, ciemnej strony życia. Opis zdradza nam, że Piotrek jest wychowankiem domu dziecka. Mężczyzna z początku daje nam się poznać jako żartowniś, podrywacz, "bananowe dziecko" nie mające problemów. Tak też od zawsze oceniała go Nina, nie próbując nawet bliżej poznać kolegi z roku. dziewczyna dla kontrastu wychowała się w przeciętnej rodzinie klasy średniej: rodzice są dobrze sytuowani, kochają ją, obdarzają miłością, jednak nie zawsze mieli dla niej wystarczająco czasu. Splot pewnych wydarzeń sprawia, że dwójka głównych bohaterów zaczyna coraz więcej czasu spędzać w swojej obecności, a uczucie rodzące się między nimi z każdą chwilą będzie silniejsze. Ich miłość będzie niestety wystawiona na wielką próbę.
"Niespodziewany prezent" jest mało świąteczną książką. Owszem, akcja dzieje się w grudniu, ale samych obrzędów bożonarodzeniowych jest tam niewiele. Ta pozycja bardziej skupia się na uczuciu między dwójką doświadczonych przez życie młodych dorosłych ukazując, że z ogromnej tragedii może zrodzić się przepiękne i szczere uczucie.
Polecam, lubię takie niewyidealizowane historie, są dla mnie bardziej prawdopodobne, niż ckliwe komedie. Ale po te drugie też chętnie sięgam, nie mówię, że nie.