16 felietonów obrazujących Polskę w czasie, gdy kończyła się komunistyczna rzeczywistość. Lepsze i gorsze, dla mnie w większości takie sobie. Opisują albo jak bardzo Polak jest nieporadny i nieprzygotowany do zmian, albo jaki śmieszny w próbach dostosowania się do nowego, które właśnie nadchodzi, jak biedak stara się nie zatonąć. Smutne to.
Druga część dotyczy zjawisk, czy trendów, takich jak Amway, disco polo, czy budowa sanktuarium w Licheniu. I byłoby to całkiem interesujące, ale zawsze w podtekście tkwi śmieszny, czy żałosny Polak.
Ksiazka mnie nie zachwyca, ale najbardziej mi przeszkadza podejście autora (= Pana z Radia) do przedstawianych ludzi. Nawet nie sili się, by być obiektywnym i nie oceniać. Z tekstów przebija nuta wyższości, natrząsa się z nich, nie starając się wykrzesać nawet nuty empatii, czy zrozumienia. Polak to albo nieudacznik, albo cwaniak, albo narzekalski, albo głupol.
Nie chciałabym trafić na takiego ulepionego z lepszej gliny pana redaktorka, który później by mnie obsmarował i wyśmiał.
A swoją drogą, jeśli ktoś został zatrudniony do poprowadzenia gali Amway’a i przyjął za to honorarium (tak sadzę), to nabijanie się z amway’owców na łamach książki po prostu nie przystoi.
Jest prawem autora skupiać się tylko na ciemniejszych stronach beznadziejnej Polski, napisać prościutkie i naiwne tekściki, nie cenić gości swoich felietonów, ale mnie się takie dziennikarstwo nie podoba, wolę starszego Mariusza Szczygła, bo „Niedziela, k...