Kiedy założono miasto, był szalonym miejscowym duchem, czającym się w ciemnościach, na granicy światła pochodni. gdy ulice pokryto brukiem, stał się słyszalnymi w mroku krokami. w epoce wiktoriańskiej, gdy pojawiły się uliczne latarnie, przerodził się w cień, zawsze umykający przed światłem. tam, gdzie gaz gasnął, był on. cień na końcu zaułka, kroki ledwie słyszalne w nocy. daimyo neonowego dworu nie żyje. dwaj wojownicy plemienia również. a zapowiedziany niedawno przez proroctwo "wybraniec" zaginął. obie strony oskarżają siebie nawzajem, a matthew swift znalazł się między nimi, próbując ratować pokój. bo gdy magowie ruszają na wojnę, wszyscy przegrywają. niestety, swift ma jeszcze większe problemy. martwa kobieta próbuje go zabić, a miasto zaatakowała niewiarygodnie potężna moc. tak jakby ucieczka przed morderczynią i ingerencja w magiczną politykę nie były wystarczająco trudne, swift musi dodatkowo znaleźć sposób na powstrzymanie groźby wywodzącej się z pradawnych koszmarów ludzkości. inaczej londyn zginie i nie będzie o co walczyć.