Przyznam, że wrzucona w ten przedziwny świat z początku nie umiałam się odnaleźć. Autorka tochę tu utrudniła sprawę, nie przedstawiając powoli czytelnikowi zawiłości wykreowanej rzeczywistości, a raczej brutalnie każąc mu się dostosować. Masa nazwę, inne miary, jakieś odległe planety... to chyba był największy minus tej książki. Nie dziwie się, jak mnie zdeterminowani ode mnie czytelnicy rzuciliby książką po 50 stronach i nie wrócili.
Niemniej, warto było przez to przebrnąć, bo następnego dnia odbyłam cudowną przygodę przez 500 stron niezwykłej historii Cyry i Akosa.
Szkoda tylko, że rozdziały Akosa były w narracji 3-osobowej, nawet nie dlatego, że zaburza to mój ogląd świata (w końcu wszystko musi być tak samo), a raczej dlatego, że mniej poznajemy jego emocje. Dary bohaterów są niezwykłe i przynajmniej te najbardziej znaczące postacie w powieści są ciekawie i dobrze wykreowane. Cały pomysł jest tak wielowątkowy, że ciężko go streścić, jednak, jest to historia o niezwykłej osobie, która po całym życiu w bólu postanawia się postawić i coś z tym zrobić, walczyć o coś innego niż tylko swoje przetrwanie od jednego dnia do następnego.
Znajdziecie tu bardzo przyjemny, chociaż dopiero lekko zarysowany wątek romantyczny, nawet bym się pokusiła o stwierdzenie, że enemies to lovers, jednak jest on wątkiem pobocznym do powolnej rewolucji, która dzieje się w Shotet, głównie za sprawą bojowej Cyry. Tak jak zazwyczaj nie przepadam za głównymi bohaterkami (ze wzg...