,,Ludzie potrafią ukryć przed partnerami romanse, utratę pracy i alkoholizm, więc nie ma co się łudzić. Nigdy nie możemy mieć absolutnej pewności, że znamy drugiego człowieka. Tyle zdołałem się nauczyć."
Zapoznałam się z treścią i zauważyłam, że jest to wznowienie z 2018 roku. Mimo upływu sześciu lat, treść jak najbardziej trafia do czytelnika. Jedynie styl jest obrany nieco inaczej, jakby sam wróg nam ją napisał. Ogólnie jest ukazana jako niby wspomnienie, opis jakiś wydarzeń i scena, które je potwierdza z chwili, kiedy do nich doszło. Charakter książki jest ukazany pod sztukę i obrazy, które główny bohater maluje. Nam przyznaje, że według niego to, co robi jest niczym ważnym, lecz są osoby, które doceniają jego prace i widzą w nich większy przekaz. Spodobało mi się to stwierdzeni o szczęściu, że człowiek szczęśliwy nie nadaje się do prowadzenia swojego stada, gdyż nie zauważa potencjalnego zagrożenia. Czy też tak myślicie? W takim właśnie szczęściu znajduje się główny bohater, kiedy spogląda na swoją małżonkę. Nie widzi po za nią świata, jest spełnieniem jego marzeń. Zabierając ją ze sobą w pewne miejsce zupełnie nie spodziewał się, że tak szybko uśmiech zniknie z jego twarzy. To, co było oczkiem w jego głowie, staje się krwawym plackiem. Nawet ja pomyślałam, że to nie może być prawda... Lecz na tym opowieść się nie kończy. Bo czy możliwe jest, by zmarli ponownie powracali do świata żywych? Dlaczego list, który trzyma w dłoniach jest napisany pismem jego małżonki? Co ma wspólnego z tym wszystkim pewna mamusia, która prosiła swoje dziecko o różne rzeczy?
Uwielbiam thrillery psychologiczne, choć tutaj doszedł też wątek kryminalny. Autor bardzo lubi grać na uczuciach innych, lecz mocniej dostrzegą to osoby, które mają swoje drugie połówki, lub te posiadające dziecko. Ktoś, kto nie rozumie takich więzi nie będzie zbyt mocno jej przeżywał. Najbardziej zostały podkreślone uczucia malarza, który opisuje nam co czuje i jak radzi, bądź nie radzi sobie ze stratą i listem. Oprócz akcji ma też życie prywatne, gdzie je, śpi i rozmyśla. Osoba poszukująca soczystego kryminału nie znajdzie tu wartkiej akcji, gdyż oddany został przede wszystkim odzew psychologiczny, czyli to, co najbardziej lubię w książkach tego typu. Każdy z nas mierzy się z różnymi traumami, więc wiemy jak wygląda zadręczanie się i odkrywanie sekretów u ukochanych osób, które wiele chowały przed światem. W taki stanie jest nasza postać. Jakby odkrywał świat z lustra, który pokazywał odwrotność tego, co brał za pewnik. Trochę szokujących treści poznamy ze strony samej małżonki, która taka szczęśliwa jak on sądził, wcale nie była...
Mnie wkręciła od początku, dlatego wam ją polecam:-)