Trochę jak u Kafki, u Trześniowskiej wszechobecny jest sąd. Wkracza on w życie głównej bohaterki, a ona sama staje się tylko pionkiem na arenie gry, w której absolutnie nie chciała brać udziału, nawet jako osoba postronna. Sprawiedliwość nie istnieje – niezależnie od swoich działań, człowiek nie ma tak naprawdę wpływu na wyrok. Ludzkim losem rządzą układy i osobiste niechęci. Ale czy ponad tą przypadkowością istnieje jeszcze jakaś wyższa siła, która, niczym Karma, złem za zło odpłaca? Co spotka Matyldę i osądzoną o zbrodnię Anastazję? A co los przyniesie wymiarowi sprawiedliwości?