Koszmarnie ciężka książka, która rozbiła mnie niesamowicie. I jednocześnie jest mi strasznie trudno powiedzieć, czy to był kawał dobrej lektury. Na bank była to pozycja która wywołała we mnie od groma sprzecznych uczuć. Z jednej strony Sara – matka dziewczynek – była zarysowania jako kobieta szalenie egoistyczna. I niestety, nie kupuję twierdzenia, że chciała swoje dziecko ratować. Przy okazji tego ratowania zaniedbała pozostałą dwójkę (i to w sposób koszmarny). Z drugiej strony relacja mecenasa z kurator była naprawdę świetnym wątkiem pobocznym i aż człowiek chciał wiedzieć, co będzie dalej. A to chyba nie ta część książki powinna być dla mnie najbardziej interesująca. I zakończenie – ok, popłakałam się, ale jak dla mnie takie za Hollywoodzkie. Suma sumarum i tak polecam, ale nie będzie to łatwe kilka godzin. Chociaż ja musiałam sobie dawkować tę treść, bo jednak zachowanie rodziców wyprowadzało mnie za bardzo z równowagi