Czy możemy tak naprawdę do końca poznać drugą osobę?
To jest główne pytanie postawione przez autora w tej powieści. Związek Sandry i Roberta przejdzie trudną próbę i cokolwiek byście teraz nie wymyślili, to nie wpadniecie na to, jak ta próba będzie wyglądać.
Muszę przyznać, że ta historia była dziwna (w dobrym tego słowa znaczeniu), niecodzienna i mocno zaskakująca. Choć przypomniała mi o pewnym serialu, którego zdradzić nie mogę, bo to byłby zbyt wielki spoiler, to wciąż jednak uważam, że pomysł na fabułę był bardzo oryginalny. Książka opisywana jest jako antyromans i antykryminał - nie miałam pojęcia co to znaczy. Po lekturze już wiem i powiem Wam, że te dwa słowa świetnie oddają to, co „My kontra świat” niesie za sobą.
Prócz strony sensacyjnej autor mocno skupia się na ludzkiej moralności. Mnie ta powieść dała do myślenia bardzo i choć na moment nawet zachwiała moim kompasem moralnym, to koniec końców potwierdziła tylko, że moje poglądy na sprawę zbrodni i kary są mocno we mnie zakorzenione i jednak niełatwo je zmienić.
Jeśli szukacie książki, która nie pozwoli Wam załapać oddechu, a przy tym zmusi Was do zadania sobie ważnych pytań, to po prostu musicie to przeczytać.