Fragment: Nazajutrz z rana była zbyt wyczerpana, aby móc zwlec się z łóżka; wieczorem, natomiast, poszła do kościoła Zbawiciela. Coraz bardziej pociągały ją ciche godziny, spędzane w domu modlitwy. Tutaj, i tylko tutaj, mogła bezpiecznie schronić się i odgrodzić od świata, zamknięta w królestwie własnych myśli, spokojna, że wątek jej rozważań nie będzie brutalnie zerwany wdzierającym się w nie szorstko głosem, a nerwy jej nie zostaną ponownie wstrząśnięte nieprzewidzianą gwałtownością nowego ciosu. A kościół Zbawiciela specjalnie nadawał się do takich cichych medytacji, bardziej jeszcze wieczorem, aniżeli za dnia, kiedy bywał on zazwyczaj pełen ludzi. Automatycznie wysłuchiwała początku nabożeństwa, poczem myśl jej odrywała się od otaczającej ją rzeczywistości i ześrodkowywała się na samej sobie. Całe światło padało na ołtarz, reszta wnętrza kościelnego tonęła w półmroku.