Piotrusia ma prawie 12 lat, mieszka z mamą, która ma słabość do romansów - tych w książkach i tych w życiu. Mama bez powodzenia szuka dla niej nowego taty. Wszystko się zmienia, kiedy na ich balkonie ląduje wielkie, świecące jajo: pojazd z obcej planety. Piotrusia zaczyna podwójne życie na warszawskim Ursynowie i w krainie za siedmioma niebami, za siedmioma słońcami, za siedmioma jeziorami...
"Mój tata z obcej planety" po raz pierwszy ukazał się w 2000 r. w Japonii.
Joanna Rudniańska: Pisząc tę książkę, myślałam o znajomej dziewczynce, która podczas stanu wojennego wyjechała ze swoim tatą na kilka miesięcy gdzieś pod Zakopane. Jej tata ukrywał się tam przed aresztowaniem. Myślałam też o japońskim chłopaku, którego nazywaliśmy Curuś. Pobił go polski chłopak, na którego wołali Arizona. Zrobił to tylko dlatego, że Curuś był Azjatą. I myślałam o wojnie w Jugosławii. Arturo Perez Reverte, który był tam korespondentem wojennym, powiedział, że wtedy Jugosławia była dla niego obcą planetą. No i chciałam, żeby ta książka miała szczęśliwe zakończenie, klasyczny happy end, jak z Hollywood. Ale Hollywood jest tak daleko".
"Mój tata z obcej planety" po raz pierwszy ukazał się w 2000 r. w Japonii.
Joanna Rudniańska: Pisząc tę książkę, myślałam o znajomej dziewczynce, która podczas stanu wojennego wyjechała ze swoim tatą na kilka miesięcy gdzieś pod Zakopane. Jej tata ukrywał się tam przed aresztowaniem. Myślałam też o japońskim chłopaku, którego nazywaliśmy Curuś. Pobił go polski chłopak, na którego wołali Arizona. Zrobił to tylko dlatego, że Curuś był Azjatą. I myślałam o wojnie w Jugosławii. Arturo Perez Reverte, który był tam korespondentem wojennym, powiedział, że wtedy Jugosławia była dla niego obcą planetą. No i chciałam, żeby ta książka miała szczęśliwe zakończenie, klasyczny happy end, jak z Hollywood. Ale Hollywood jest tak daleko".