Ponieważ czeka mnie przeprowadzka, doszłam do wniosku, że przyda mi się lektura na temat ograniczenia ilości rzeczy w domu. I w sumie się nie zawiodłam, autorka proponuje całkiem ciekawe podejście do sprawy, choćby jeśli chodzi o zmianę sposobu nastawienia - zamiast wybierać, co wyrzucić, każe się zastanowić nad tym, co i dlaczego chcemy zostawić. Co prawda jej pierwsza propozycja, żeby spisać wszystkie rzeczy, które mamy, wydała mi się raczej nie do osiągnięcia, na szczęście był to jedynie sposób na uświadomienie, jak bardzo w rzeczy zarastamy, bo w końcu doszła do spisania przedmiotów z jednej szuflady - prawdę mówiąc, tam też by się sporo znalazło.... ;)
Sposób podejmowania decyzji, układania rzeczy itepe uważam za całkiem interesujący, ale kilka pomysłów jest albo typowo amerykańskich (np. jeśli nie wiesz, co zrobić z jakimś meblem, to wynieś go z pomieszczenia na jakiś czas i zobacz, czy ci go brakuje - już widzę wystawianie czegoś na chwilę z naszych mieszkań), albo wydaje mi się przesadzonych. Co prawda reguła jeden za jeden, czyli jeśli przynosimy coś nowego, to coś starego z tej samej kategorii należy wyrzucić - w pewien sposób trafia mi do przekonania, ale przecież nie w przypadku książek!! A o tym też napisała, że wystarczy mieć ich 100, a przy nabyciu kolejnej trzeba się pozbyć którejś. Ciekawe, co by powiedziała, gdyby wiedziała, że przy stosowaniu tej zasady pewnie nie przeczytałabym jej książki, bo kupiłam ją w kwietniu 2017 i od tamtej pory mój księgo...