''Mimo wszystko'', ta książka mi się absolutnie nie spodobała. Mimo ważności i ważkości problemów osoby niepełnosprawnej, jakie porusza w niej autorka.
Po pierwsze sztuczne dialogi, te wymuszone dowcipy, wcale nie poczułam że Monika i Ewa to przyjaciółki, wręcz miałam wrażenie że Monika robi z obcą dla siebie Ewą, wywiad na potrzeby jakiegoś pisma czy programu i obie mają zrobić wszystko by wypadło jak najbardziej prawdziwie. Te ochy i achy: ''jaka ty dzielna jesteś i jak wszystkich zarażasz optymizmem'' ; ''bo ja taka zwariowana, zakręcona jestem'' , ''bo jak wiesz, wszystkiemu zawsze podołam'', po prostu jakby z kartki czytały co mają powiedzieć.
Po drugie, wszyscy w tej książce są dla Ewy źli . Syn zły, bo ośmielił się chcieć mieć własne życie i zamieszkać ze swoją dziewczyną, były mąż zły, bo poszturchiwał , wyzywał i odchodził i wracał kiedy chciał. Siostry i w ogóle rodzina zła, bo niby pomagali, ale jak się okazało, nie z dobroci serca , tylko ''interesownie''. Deweloper zły, bo oszukał nie znającą się na budowaniu, Ewę na grubą kasę. Sąd zły, bo to nie biednej Ewie przyznał rację, tylko budowlańcowi. Aha i jeszcze tacy zwykli przechodnie na ulicy, bo ten szturchnął, a tamten źle popatrzył, a jeszcze inny źle się odezwał.
Olaboga, no po prostu tragedia, swoją drogą, nie mogę się nadziwić temu złu, które spotyka wciąż Ewę i Monikę, wszak przez całą książkę przewija się twierdzenie że co dajesz to otrzymujesz z powrotem. Więc co te obie ''...