Hannah pewnego dnia odbiera telefon od nieznanego numeru. Okazuje się, że dzwoni Davey, Amerykanin, który chciał porozmawiać ze swoim przyszłym szefem, mieszkającym w Londynie. Sytuacja robi się zabawna, a Hannah prosi go, aby dał jej znać, jak poszła rozmowa z przełożonym. Davey w końcu odzywa się do niej ponownie i od tej chwili zaczynają regularnie wymieniać ze sobą wiadomość, rozmawiać przez telefon i czacie. Dzień przylotu Daveya do Anglii jest coraz bliżej. Podekscytowana Hannah postanawia odebrać przyjaciela z lotniska, jednak ten się nie zjawia. Ani po godzinie, ani po dwóch, ani po trzech, ani…
Ale to była historia! Przyznam, że miałam w głowie jeden wariant, dlaczego Davey nie pojawił się na lotnisku, ale się nie sprawdził. Nie spodziewałam się, że zaledwie w jednym momencie, zaledwie jednym zdaniem zostanę tak bardzo otrzeźwiona z tego sielankowego klimatu. Zbyt wcześnie spodziewałam się happy endu. Chyba podobnie, jak Hannah, której uczucia do Daveya z przyjaźni zaczynały przeradzać się w coś bardziej intymnego.
Autorka stworzyła opowieść inną niż wszystkie. Wprowadziła do romansu pewnego rodzaju tragizm, cierpienie, ból, stratę, strach i połączyła to z wieloma odcieniami przyjaźni, miłości, zrozumienia. W tej książce wszystkie te emocje nakładają się na siebie, powodują mętlik w głowie, dają wielką niewiadomą.
Powiem Wam tak — chciałabym zobaczyć ekranizację tej książki. “Mężczyzna...