Świat społeczny byłby lepiej poznany, a naukowe wypowiedzi na jego temat bardziej zrozumiałe, gdybyśmy mogli się przekonać, że niewiele jest przedmiotów trudniejszych do poznania. Szczególną cechą socjologa, która nie ma nic z przywileju, jest bycie badaczem. Ma on za zadanie mówić o sprawach świata społecznego i jeśli to tylko możliwe, przedstawiać je takimi, jakimi one są: to rzecz normalna, a nawet banalna. Jego sytuacja staje się paradoksalna, niekiedy zaś niemożliwa do zniesienia ze względu na to, że jest otoczony ludźmi, którzy albo (aktywnie) ignorują świat społeczny i o nim nie mówią, albo są nim zaniepokojeni i niekiedy mówią o nim dużo, niewiele o nim wiedząc (są wśród nich nawet patentowani socjologowie). Nierzadko zdarza się, że narzucony przez urok szybko zdobytej sławy czy też mody i modele gry intelektualnej obowiązek mówienia, kiedy towarzyszy mu niewiedza, obojętność i pogarda, skłania, aby wszędzie mówić o świecie społecznym, tak jednak, jakby się o nim nie mówiło lub jakby się o nim mówiło tylko po to, aby o nim łatwiej zapomnieć bądź sprawić, że się o nim zapomni, słowem, aby go zanegować.