Okładka przykuwa wzrok: Wyłaniająca się z mroku kobieca twarz, budzi niepokój i jest zapowiedzią czegoś mrocznego.
Wystarczyły 4 minuty, by czteroletni Sebastian zniknął. Mija rok, a po chłopcu nie ma śladu. Jego matka Marin, robi wszystko, by go odnaleźć - bez skutku. Wynajmuje prywatną panią detektyw, a ta oznajmia, że jej mąż ma romans. Marin cały swój ból, strach i złość przekierowuje na kochankę męża.
"Osoba, która uprowadziła Sebastiana, nie ma twarzy. Ale kobieta, która próbuje ukraść jej męża, ma".
Jak już nie raz wspominałam historie dotyczące dzieci, dostarczają nam najwięcej emocji i wcale nie przeszkadza mi fakt, że to jeden z najbardziej wyeksploatowanych motywów, za każdym razem przeżywam je równie mocno.
Głęboka i namacalna wręcz rozpacz rodziców, dręcząca niewiedza, co się dzieje z dzieckiem, gdzie jest, czy żyje? To wszystko może doprowadzić do obłędu.
Wpływ, jaki to wydarzenie wywiera na rodziny: obwinianie się, pretensje, bezustanny żal i łzy. Na terapii grupowej, na którą uczęszcza Marin poznany więcej takich przypadków, a ze wszystkich uczuć najgorsza jest niewiedza.
Fabuła i język, które już od pierwszych stron wciągnęły mnie tak bardzo, że cały zewnętrzny świat przestał mieć znaczenie.
Doskonała kreacja postaci, zwłaszcza pod względem psychologicznym, z ogromnym zainteresowaniem śledzę ich poczynania.
Tu wszyscy mają swoje małe brudne sekrety, czy jesteś gotowy, by je poznać?
Premiera 12/...