W powieści „Mądrość wiedźmy” autor, Marek Pietrachowicz, zgrabnie i kunsztownie połączył formę fantastyczną z czasem historycznym (ósme stulecie). W utworze zastosował wiele staro-językowych określeń w rodzaju: waszeć, jeno, wraży, wżdy, kromlech, nanizane, zali, alibo, atoli, niźli, zaiste, krom, przebóg, jejmościanka. Co więcej, fabuła jest wielowątkowa, dzięki czemu czytelnik spotyka się z elementami legendarnych stworów, wojowniczych walk, romantycznej miłości, etnograficznej różnorodności, spisków i intryg, wielości bohaterów, czy nawet starodawnych pogańskich wierzeń i ludowej mądrości. Nie sposób tu zaprezentować i zobrazować całego bogactwa literackiej wyobraźni autora, dlatego zerknijmy choć na krótki fragment jego prozy. „Sam widzisz, że taki twór nie może pochodzić od Dobra, od Boga Ojca, od Bogini Matki, nawet jeśli z imieniem Boga na ustach jest budowany i podtrzymywany. Nie wyobrażam sobie Boga, który by chciał unurzać się w tej zapiekłości, nieugiętości i przemocy, i to tylko po to, żeby wszyscy wierzyli Weń na jeden, określony sposób. A cóż by Mu miało zależeć, Jemu, który jest wolny jak wiatr i majestatyczny jak zachód słońca? On sam nie uznaje wobec siebie żadnych ograniczeń i kieruje się dobrocią Swego serca. Nie, czuję to doskonale: każdy ma własną wiarę, najlepiej oddającą jego unikalną, intymną relację do Nadprzyrodzonego, której inni nawet się nie domyślą, a co dopiero mieliby go pouczać jak ona ma wyglądać! Śmieszne! Tak jak każdy kamień inaczej szlifowany jest przez wiatr i wodę, i inaczej obrasta mchem, i nie masz najlepszego, jedynie słusznego kamienia.”