W miesiąc zaledwie po śmierci księcia Bisceglie, kiedy Lukrecja opłakiwała go w Nepi, plotki watykańskie zaczęły łączyć jej imię z imieniem Alfonsa d'Este, pierworodnego syna księcia Ferrary, spokrewnionym przez matkę z młodym Aragończykiem zamordowanym niedawno w wieży Borgiów. Początkowo zdawało się, że imię to rzucone było ot tak, jak rzucano wiele innych, na próbę, czy przypadkowo nie okaże się zaklęciem otwierającym wrota świetnej przyszłości. Wszyscy byli zresztą przekonani, że Alfonso d'Este "wyżej mierzy"; dumnemu rodowi władców Ferrary, jednemu z najstarszych i najpotężniejszych we Włoszech, mogłoby się wydać ujmą zniżenie się do osoby o takiej reputacji, jaka otaczała Lukrecję, i pochodzącej z "prywatnej" rodziny, jak to określił później Guicciardini, rozumiejąc przez to podrzędny i mało znaczący ród. Ale kiedy po upadku Faenzy potęga Cezara Borgii wzrosła i ugruntowała się wszyscy magnaci włoscy, a zwłaszcza ci, którzy byli, jak Estowie, lennikami papieża, zaczęli dostrzegać niebezpieczeństwo Borgiowskiej ekspansji i szukać sposobów zapewnienia sobie pokoju drogą sojuszu i przyjaźni z papieżem.