Kolejne podejście do Kinga, na którego opowieść zdecydowałam się tylko dlatego, że została ona wydana w audiobooku, a jednym z głosów przewodnich jest aktor, którego kreacje aktorskie i głos uwielbiam. Czy w końcu powieść Kinga mnie zachwyciła? I tak i nie.
Jack Torrance jest byłym nauczycielem, który po stracie pracy stawia na pisanie sztuki. Weny zamierza szukać w górskim hotelu Panorama, gdzie otrzymuje pracę dozorcy. Wraz z żoną Wendy oraz pięcioletnim synem Dannym zjawiają się na miejscu. Podczas pobytu w hotelu, Danny odkrywa, że jest on nawiedzony, a zamieszkałe w nim duchy doprowadzają jego ojca na skraj obłędu. Pewnego dnia mężczyzna przestaje nad sobą panować.
Nigdy nie byłam, nie jestem i raczej już nie będę fanką horrorów i grozy. Nie lubię w tym gatunku niebezpiecznego zamazywania się granicy między rzeczywistością i fikcją. Historia Lśnienia pod względem słuchowiska została genialnie stworzona. Dobór lektorów, którzy mam wrażenie, że nie tylko głosem, ale całym swoim ciałem budowali coś, co przypominało sztukę teatralną, totalnie mnie do siebie przekonali i dzięki ich staraniom dotrwałam do końca historii, która nie do końca działała na mnie tak, jakbym tego chciała. Fabularnie historia na mnie aż tak mocno nie działała. Nie było ani jednego momentu, który spowodował, że bała się ożywających zwierząt. Bardziej na strach przemawiał do mnie głos Adama Woronowicza i ,,prawdziwe’’ zachowanie jego bohatera aniżeli pojawienie się duchów. Nie dopuszczam tego typu obrazów do swojej wyobraźni. Myślę, że film, którego nie zamierzam na radzie oglądać, mógłby mi zrobić niezłą sieczkę w głowie. Ode mnie za książkowe Lśnienie 7/10. To jak do tej pory najwyższa ocena, jaką otrzymał ode mnie King za swoje dzieło.