Recenzja
„Love Letter to Whiskey” - Kandi Steiner
Premiera 25.10.2023 r.
Miłość potrafi być jak prawdziwa używka. Najpierw zatracamy się w jej smaku, łakniemy coraz więcej i więcej aż się uzależniamy.
Historia opowiada o miłość tak mocnej, że każda jej kropla uzależnia. Na przestrzeni lat mogłam poznać jakimi uczuciami darzą się bohaterowie. Ona kocha się w nim od pierwszego wejrzenia, jednak on wybiera jej przyjaciółkę. B nie chce im przeszkadzać więc chowa swoje uczucia głęboko w sobie. Jednak Jamie za wszelką cenę pragnie się z nią przyjaźnić. Oboje czują do siebie coś więcej ale żadne z nich nie potrafi zawalczyć. Kiedy jedno z nich się przełamuje to wtedy drugie albo się waha albo już jest w związku. Kręcą się wokół siebie. Łączy ich silna przyjaźń. Każde czuje się bezpiecznie przy tym drugim. Mogą powiedzieć sobie wszystko i to bez żadnej krępacji. Ufają sobie i wiedzą osobie bardzo dużo. Spędzony czas jeszcze mocniej ich do siebie zbliża. Można powiedzieć, że ich relacja jest toksyczna. Nie umieją się zgrać w czasie. Ciągle przyrzekają sobie, że będą przyjaciółmi, chociaż każde pragnie czegoś więcej. Czy podobała mi się ich relacja? Na pewno była ona dynamiczna i pełna niedopowiedzeń. Na początku była ciekawa i intersująca, ale czym czytałam dalej to mnie męczyła. Oni za bardzo chcieli, ale coś ich blokowało. A wystarczyła jedna decyzja, aby wszytko się ułożyło. Wszystko dzieje się na przestrzeni kilku lat, czasem są to szczątkowe informacje i już przechodzimy dalej. Było mi mało wszystkiego. Często kiedy się spotykali to dochodziło do poważnej rozmowy, a potem do ceny intymnej. To było takie intuicyjne i przewidywalne.
Pojawiła się pewna anomalia, a mianowicie prawie cała historia z perspektywy bohatera. Co było ciekawą odmianą, bo można było poznać sytuacje z jego perspektywy i dowiedzieć się nowych rzeczy. Ale z drugiej męczyło mnie czytanie tej samej akcji po raz drugi. Jestem zwolenniczką kiedy to narracja jest prowadzona raz z jednej perspektywy, a raz z drugiej.
Pomysł na tę historię bardzo mi się podoba, ale czasem ciągnęła mi się jak flaki z olejem. Nudziłam się i musiałam ją odłożyć. Nie umiałam się skupić, bo znowu pojawiał się pewien schemat. Bardzo podobało mi się porównywanie ich relacji do whisky. Cały je proces tworzenia, uzależnienia. Prawie zawsze był jakiś mały szczegół, który nawiązywał do tego. Bardzo mnie to urzekło i inspirowało. Autorce udało się pokazać ich relację jako pewien procesy i to tak pięknie pasowało. Czułam się zaczarowana takim sposobem ukazania wszystkiego.
Autorka pokazała, że smak miłości jest podobny do smaku alkoholu. Pozbawia logicznego myślenia, czujemy się wtedy szczęśliwy, możemy zapomnieć a najgorsze, że można się nieźle uzależnić. Czasem miłość ma smak gorzkiego i ostrego whisky, czasem zalatuje słodyczą jak rum czy wino. To od nas zależy jaki smak lubimy i od czego pragniemy zacząć, a z kim skończyć.
Kochani jeśli lubcie uczucie skropione dobrym alkoholem i z wieloma zawirowaniami na przestrzeni długiego czasu, to B i Jamie służy pomocą.
7/10