Presper Merimee w swojej nowelce Lokis prezentuje opowieść z dreszczykiem osadzoną na dworze władanym przez hrabiego, do którego przybywa bohater będący świadkiem wydarzeń. Dosyć krótka książka jaka zapowiadała się ciekawie i wciągająco od samego początku, bo lubię klasykę grozy i takie historie z dreszczykiem. Dlatego sięgnąłem po nią z nadzieją na udaną opowieść w tych klimatach.
Książka Lokis jest rękopisem profesora Wittembacha, który za sprawą przypadku trafia do dworu rządzącego przez hrabiego, którego burzliwe losy od początku zostają nam ukazane za sprawą retrospekcji z przeszłości i wydarzeń obecnie opisanych. Taka próba opowiedzenia sprawdza się w takim przypadku świetnie. Przedstawienie tajemnic rodzinnych i hrabiego wywołuje atmosferę niepokoju w czasie czytania. Dziejąca się w posiadłości przywodzi na myśl klasyczne opowieści z dreszczykiem z sekretami i nieszczęśliwą miłością po drodze. Autor dobrze sobie poradził ze stworzeniem klimatu jaki panuje w nowelce i nie brakuje w nim mrocznych odcieni w czasie czytania. Zaczynająca się zwyczajnie jak powieść historyczna z przygodami bohatera skręca pomału w rejony grozy za sprawą przedziwnych wydarzeń i niesamowitości jaka wkrada się w opowieść. Dlatego tak spodobała mi się i mimo upływu czasu nadal może podobać się. Subtelne aluzje, pojawienie się przedziwnych zdarzeń i wrażenia czegoś niepokojącego jest na porządku dziennym w czasie czytania. Napisana ładnym językiem, przystępnie, ale z nutk...