Kto z nas nie pisał chociaż raz w życiu listu do Świętego Mikołaja? Pamiętam, że wysłałam list do Laponii i nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, kiedy przyszła prawdziwa odpowiedź. Co z tego, że był to list drukowany, zapewne wysyłany do wszystkich dzieci, które napisały na mikołajowy adres? Najważniejsze, że ODPISAŁ!
Kolejne pokolenia dzieci wierzą w Świętego Mikołaja i z pewnością zastanawiają się nad tym, jak wygląda jego dom, w jaki sposób udaje mu się rozwieźć wszystkie prezenty w tak krótkim czasie, kto mu pomaga i skąd ma fundusze na tyle zabawek, książek i innych drobiazgów, o których marzą dzieciaki na całym świecie. To temat rzeka, który powraca jak bumerang co roku, dopóki nie stajemy się już za duzi na wiarę w Mikołaja. Jednak czy nie byłoby przyjemnie móc korespondować ze Świętym Mikołajem częściej niż raz czy dwa w życiu? Możliwe, że tak właśnie pomyślał J.R.R. Tolkien i w wyniku swoich przemyśleń zafundował dzieciom niecodzienną korespondencyjną znajomość. Wcielał się w postać staruszka z białą brodą od tysiąc dziewięćset dwudziestego roku, kiedy jego najstarszy syn, John, miał trzy lata, aż do tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego, kiedy pożegnał się z Priscillą, swoją najmłodszą córką, która wtedy miała czternaście lat.
Listy Świętego Mikołaja są napisane pięknym językiem, a do wielu dołączone są piękne rysunki uzupełniające opowieści Mikołaja. Można się bez problemu zorientować, co pisały w swoich listach ...