„ Temu, kto by je czytał, ciągły wykład historii tych czasów nie byłby bardzo potrzebny” – tak pisał starożytny bio-graf Korneliusz Nepos o listach Marka Tulliusza Cycerona (106–43 p.n.e.), niedościgłego mistrza słowa, rzymskiego intelektualisty zafascynowanego grecką filozofią i rozmiłowanego w greckiej sztuce, a zarazem polityka o ambicjach wykraczających poza jego predyspozycje i umiejętności, do Tytusa Pomponiusza (110–32 p.n.e.) zwanego Attykiem (od Attyki, krainy w Grecji środkowej), człowieka wielkiej kultury, nieodpartego uroku, bajecznego majątku i niema-łych wpływów, niezwiązanego z żadnym stronnictwem politycznym „przyjaciela wszystkich”, ale nade wszystko – powiernika i przyjaciela Marka Tulliusza…
„Te czasy” to dramatyczny koniec rzymskiej rzeczypospolitej. O tym, co się dzieje w państwie, Cyceron pisze cum ira et studio: z patosem i bólem, rzadko z nadzieją, czasem naiwnie, często nader przenikliwie, chyba zawsze – szczerze i „prywatnie”. Szczerość owa, tym, można by rzec, autentyczniejsza, że podkreślona swobodną formą wypowiedzi i wielkim poczuciem humoru, objawia się w sposób przejmujący, ilekroć powraca w listach wątek tęsknoty za przyjacielem czy nieodzowności jego osoby w życiu Cycerona –publicznym, prywatnym, intelektualnym, wszelkim.