Przyznaję, że nie wiem co tak naprawdę powiedzieć o książce, która jest pod wieloma względami niezła, którą czyta się ekspresowo, nie brak w niej akcji (i to jakich!), nie narzekamy na nieobecność krewkich charakterów, zwrotów, pogoni, ucieczek a także wątków ściskających serce.
Wszystko to znajdziemy bowiem w "Liście śmierci" Jacka Carra, podane na tacy, całkiem sprawnie napisane, a mimo to lektura tej pozycji nie do końca mnie usatysfakcjonowała.
James Reece traci w Afganistanie cały swój oddział, tylko on i jeszcze jeden SEALs uchodzą z życiem. W atmosferze oskarżeń i smutku wraca do domu a tam czekają już na niego niespodzianki niczym z najgorszych koszmarów.
Bohater szybko domyśla się, że w całej tej sprawie coś się nie zgadza, wypadki dotykają wszystkich mających cokolwiek wspólnego z ostatnią misją i tragedią, która tam się rozegrała. Dotarcie do prawdy zmusza Reece do podjęcia wendety, w której nie ma miejsca na litość…
I to wszystko byłoby świetne gdyby nie fakt, że jest tak mocno przewidywalne- kolejny samotny bojownik walczy przeciwko całemu światu, scenariusz żywcem wyjęty z amerykańskiego filmu. Wyznawcy teorii spiskowych będą zachwyceni 🤭 Ja nieco mniej, co nie znaczy, że książka nie będzie się podobać - zależy tylko czego od tej lektury wymagamy. Jeśli szukacie przygody, która ma być czystą rozrywką ten sensacyjno-polityczny thriller będzie jak znalazł.
...