Liliowe dziewczyny

Autorka na końcu książki pisze o podróżach jakie odbyła m.in do Niemiec i Polski,o badaniach jakie prowadziła. Udowadnia ogrom pracy jaki włożyła w gromadzeniu faktów. I mając to wszystko pokusiła się o napisanie fabularyzowanej historii. Nie byłoby w tym nic złego gdyby potrafiła to zrobić dobrze. Niestety "Liliowe dziewczyny" to płytka i banalna opowieść o czasach,które banalne nie były.
Dramatyczne losy więźniów,cierpienia jakim byli poddawani,wszechobecna śmierć i głód - i to wszystko opisane jak nędzna,kiczowata obyczajówka.
Caroline Ferriday wyszła jako znudzona,raniona przez faceta bogaczka,która siedzi i pakuje kolorowe skarpetki dla dzieci z Francji. Cała praca tej kobiety,jej zaangażowanie w pomoc dla więźniarek zostało zniszczone piórem Marthy Hall Kelly.
Książka jest upakowana faktami w postaci nazw ulic,marek samochodów itp ale zabrakło w niej autentyczności i głębi.
Ta książka powinna doprowadzać czytelników do płaczu,do złości i chęci zemsty za cierpienia,których doznały "króliki" z Ravensbrück.
Powinna ale jedynie ktoś kto nie wymaga za wiele potrafi się wzruszyć tym co stworzyła autorka "Liliowych dziewczyn".
To zbrodnia pisać takie książki!

" Ludzie ludziom zgotowali ten los".
Tylko czy aby na pewno to byli ludzie? Książkę wcisnęła mi w ręce pani z mojej biblioteki. I dobrze. Historię Ravensbruck - obozu koncentracyjnego dla kobiet ( obozu w którym przeprowadzano na więźniarkach eksperymenty medyczne) w czasie II Wojny Światowej powinien poznać każdy. Nie jest to dokument historyczny, ale powieść oparta na spisanych wspomnieniach i dostępnych dokumentach. Niemniej jednak dziękuje pani Kelly, że ona jako Amerykanka podjęła się tego tematu. Niektórzy zarzucają, że jest to tylko powierzchowne ujęcie tematu, ale mogło go w ogóle nie być. A wiedzieć o tym to nasz obowiązek nawet jeśli namiastkę informacji otrzymaliśmy z książki " Liliowe dziewczyny".