Czy odnalezienie prawdy faktycznie może uzdrowić? Magda wraz ze swoim ukochanym synkiem wyjechała na jakiś czas do Islandii. Malownicze widoki, odpoczynek od stresu, a przede wszystkim odnalezienie jednej bratniej duszy, Michała sprawiły, że wraca do Polski odmieniona. Jednak jej życie wcale nie jest usłane różami. Mąż, Konrad, więcej czasu przebywa za granicą, twierdząc, że to po to, aby zapewnić lepszy byt pierworodnemu niż z nim samym. Wszystko jest na głowie Magdy. Nie zdaje sobie sprawy, że już niedługo na jej głowę spadną czarne chmury, które sprawią, że tym bardziej na pewne sprawy spojrzy zupełnie inaczej. Czy będzie umiała się po nich ponownie pozbierać?
Na początku muszę od razu nadmienić, że powieść ta okazała się bardzo życiowa. W sumie każdą z nas, kobiet stąpających po tym świecie, mogłoby spotkać to co przydarzyło się Magdzie. Jednak tak naprawdę nie wiem, co myśleć o tej historii. Magdy nie polubiłam za bardzo, może przez jej niekiedy dziwne i specyficzne zachowania, a może po prostu dlatego, że w najmniejszym stopniu nie przekonała mnie do siebie. Najbardziej mnie irytowało to, że przed przyjaciółkami grała taką niewinną, że ona nie jest wcale a wcale zakochana w Michale, a kiedy tylko zostawała sama to wiadomo, o czym myślała. Książka ta miała swoje wzloty i upadki. Niekiedy akcja rozwijała się tak szybko i sporo się działo, że czytelnik odczuwał przemożną chęć dowiedzenia się, co też wydarzy się na następnej stronie. A bywały też takie fragme...