"To niebezpieczne dostać to, czego człowiek pragnie. Prosta droga do tragedii [...] Młodzi nie potrafią wyciągać nauki z doświadczeń ojców"
Stary dobry Lew Archer, powraca w kolejnym śledztwie prowadzonym w snobistycznym otoczeniu bogaczy. Zatrudniony zostaje przez dwudziestopięcioletniego Petera Jamiesona. Bogaty Peter wynajmuje naszego detektywa, by ten odkrył prawdziwą tożsamość obecnego narzeczonego, jego byłej narzeczonej, Wirginii Fablon. Bowiem Jamieson uważa, że Francis Martel, absolutnie nie jest tym, za kogo chce uchodzić w oczach mieszkańców pięknej miejscowości nad brzegiem oceanu, o nazwie Montevista.
Odważny jak i jego imię, detektyw Lew zabiera się do pracy z wrodzonym mu, zaangażowaniem i profesjonalizmem. Mimo że czasem łapie go coś na kształt nostalgii i zadumania nad swoją samotnością, jest niewzruszony i nie daje się uwieść zakusom kobiet nieobojętnych na jego wdzięk. Ma za to szeroki gest gotówkowy i pozwala sobie zrobić dobry uczynek i trochę wspomóc bliźnich finansowo. A to da kobiecie na taksówkę, a to opłaci komuś dzienny pobyt w szpitalu prywatnym. No i jak tu go nie lubić 😁
W każdym razie, jak to u MacDonalda bywa, z niewielkiej i prostej zdawałoby się sprawy sprawdzenia prawdziwości czyjejś tożsamości, robi się dość duża sprawa kryminalna, w której zaczynają pojawiać się zwłoki. Lubię wracać do książek Rossa MacDonalda, zaczytywałam się nimi, z wypiekami na twarzy w wieku nastoletnim prawie, a i teraz uważam, że nie ...