Leonardo da Vinci był człowiekiem renesansu w najszerszym możliwym znaczeniu. Nieskrępowane poszukiwanie odpowiedzi było sensem jego życia. W strywializowanej wersji, jego biografia mogłaby wzbudzać i dziś emocje: "da Vinci był leworęcznym homoseksualistą z nieprawego łoża, wegetarianinem, miewał problemy ze skupieniem uwagi i od czasu do czasu zdarzało mu się głosić herezje". Te kilka słów na szczęście niewiele mówi o geniuszu. Walter Isaacson pisząc biografię "Leonardo da Vinci" postawił na uniwersalistyczną interpretację artysty, którego motywowała czysta ciekawość, i która z reguły wystarczało mu do spełnienia intelektualnego. Nawet, jeśli inicjowane ono było formalnie potrzebą stworzenia dzieła, to często nie oznaczało to, że ten produkt powstawał. Sama droga, czyli poszukiwanie, z reguły mu wystarczało, co w krótkich słowach podsumował pięknie Isaacson (str. 388):
"Da Vinci zacierał nie tylko granice między sztuką a nauką, lecz również miedzy rzeczywistością, a wyobraźnią, doświadczeniem a tajemnicą, podmiotem i otoczeniem."
W biografii znalazło się sporo miejsca na opisy tła kontekstowego, które doprowadzało do stworzenia określonego dzieła. Jak Leonardo zabierał się do pracy, z jakich technik korzystał, czemu przerywał pracę, jak się motywował do aktywności, czemu zmieniał koncepcje. Tego Isaacson nam nie szczędzi. Jest w tej narracji fascynująco skuteczny, czyli wciąga czytelnika w świat bohatera bez reszty...