"Pisał do Stalina, że zrywa z nim wszelkie osobiste stosunki, ale Stalin chwytał już coraz mocniej w swe ręce władzę, wypadającą z rąk paralityka. Gasł w zrabowanej willi w Gorkach, pod opieką żony Krupskiej, nie dopuszczając do siebie doktorów, prócz jednego a w bezwładnej kałmuckiej czaszce zwolna, nieubłaganie, gnił jego mózg. Na krótko przed śmiercią, ostatnim przebłyskiem inteligencji, napisał na kartce swój testament - krótkie charakterystyki swych najbliższych współpracowników, Trockiego, Stalina i in., tak trafne i ostre, że bolszewicy trzymają ten dokument dotąd w głębokiej tajemnicy. Gdy po zgonie otwarto czaszkę Lenina, wylał się z niej cuchnący zielony płyn. Parę kubków tej cuchnącej cieczy, zanim całkiem się jeszcze nie rozpłynęła, dokonało niewątpliwie największego kataklizmu w dziejach ludzkości. Zburzyło do gruntu jedno z największych państwa świata i odwieczny ustrój społeczny, rozpoczęło próbę straszliwego eksperymentu nad blisko 200 milionami ludzi, eksperymentu, który wykluł się z chorego mózgu i który nie wiadomo dokąd zaprowadzi..." - oto fragment raportu jednego z kronikarzy tamtych czasów.