Tak, marchewki się czyta. Czyta się je bardzo dobrze. Może nie szybko, ale i tak warto. Ja musiałem zachorować, żeby mieć szanse przeczytać je do końca. Lapinota czytałem długo. Niewiele czytałem o nim, więc nie do końca wiedziałem co jest w środku. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Wiedziałem tylko jaka kreska tam panuje. Może od tego zaczniem... Recenzja książki Lapinot i marchewki z Patagonii