Drogi ubogi!
„Ubogi”, bo stoi u Ciebie, że poeci rodzą się na ubogich glebach. No i cytujesz jeszcze kogoś, kto mówi, że trzeba upaść na głowę i jeszcze wciągnąć krew nosem, żeby zachwycać się poezją. No więc upadłem na głowę i wciągnąłem.
No i dobrze się w Twoim „chlewie” czułem, wśród tych kwików i chrząknięć. Niezła z Ciebie świnia, potrafisz odsłonić się maksymalnie („w poezji jest trochę inaczej niż w boksie”). Ja w ogóle dobrze się czuję z poetą, który napierdala głową w pocztową skrzynkę, a jego ukochana dupa musi ją potem otwierać nożem. Który jest jak kot wykąpany i wystawiony na mróz z hipotermią w oczach skrobie w szybę. Który bity przez kolegów w dzieciństwie mści się na niepełnosprawnej dziewczynce i pisze o tym wiersz. Który, onanizując się, odkrywa, że duszy nie da się oszukać ręką. Który o protezach swego ojca pisze tak: „tata nigdy nie bał się psów / zawsze kopał je protezą […] miał nogę na każdą okazję”. Potwór, nie człowiek ten Twój ojciec. Mam nadzieję, że jego protezy zżarły mu już korniki. Ale pamiętaj, dzięki niemu mogłeś napisać te wiersze. Mam Cię z głowy?
Janusz Rudnicki