W naszym życiu jest wiele autorytetów, których ludzi opinie mają dla nas znaczenie i których wiedza, charyzma i zdolność do porywania tłumów są dla nas niemal odurzające. Oprócz tych mamy również te podświadome, wpojone nam, czy to w dzieciństwie, czy już w dorosłym życiu autorytety i wartości, którą stają się częścią nas samych. Częścią tak integralną, że ich utrata daje poczucie rozpadu i utraty ogromnej części samej lub samego siebie. W dodatku większość z nas nadal czegoś poszukuje - czy to spokoju, czy poczucia przynależności, czy po prostu czegoś, co może uznać za swoje.
A co jeżeli napotkamy na naszej drodze osobę, którą doskonale wybada nasze potrzeby i z niebywałą łatwością pokaże prawdziwą drogę do naszej zmiany, spełnienia, czy kolejnego kroku. Pod jak wielkim wpływem takiej osoby się znajdziemy? Przeważnie odpowiemy, że nas nie da się zmanipulować… Ale czy na pewno? Wszystkie autorytety z kolorowych czasopism, mądrzy głosiciele dobrych nowin, wszyscy, którzy mówią nam jak żyć prawdziwie… A może jeszcze dalej - domorośli (i nie tylko) coache, mistycy sztuki samorozwoju… Czy na pewno już nie jesteśmy pod ich wpływem i nie realizujemy misji, której nie jesteśmy świadomi?
O tym właśnie opowiada Kult. O słabości silnego człowieka, o tym, jak bardzo chcemy gdzieś pasować. Jak bardzo chcemy pójść naprzód w naszym rozwoju. Do tego, jak ślepi potrafimy być w stosunku do szarlatanów, którym zaufaliśmy.
O samej fabule książki nie chcę mówić, bo jej ogrom jest iście na miarę Stephena Kinga. Prawie 700 stron tekstu, upakowanego życiem codziennym i niecodziennym bohaterów. I właśnie wśród bohaterów najbardziej widać podobieństwo do Kinga. Mnóstwo czasu poświęca się na podążanie za nimi, nawet jeżeli niewiele wnosi to do fabuły. Podążamy niczym za prawdziwymi osobami, bo tacy są bohaterowie Kultu - niemal żywi, ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami. Codzienność przeplata się z pracą zawodową, a mimo wszystko nie jest nudna. Wciąga nas i nie pozwala się oderwać. Strony mkną z niebywałą prędkością, a fabuła jakby łamiąc granice czasu, powoli rozwija się na naszych oczach.
Trzeba przyznać, że książce tej towarzyszy niesamowity audiobook. Pięknie nagrany, z fantastycznym lektorem. Jest soczysty, wciągający i niesamowicie nadający się na długą podróż auto. Bajka!!!
Wracając jednak do treści książki. Historia ta opowiada o tym, jak dajemy się omotać, jak niby świadomi wszystkiego gotowi jesteśmy odrzucić własny osąd na rzecz zadania drugiej osoby. O tym, jak łatwo stać się częścią tytułowego Kultu, mimo że nie jesteśmy żadnym wrakiem człowieka, którym można łatwo manipulować.
Ostatecznie jednak powyższy akapit to kłamstwo. „Kult” to książka o czymś innym. O czym? Tego musicie sami się przekonać. A powiem wam, że warto. Końcowe wyjaśnienie jest zarazem banalne, przeoczane a przy tym i oczywiste niemal od początku. Autorom udaje się jednak nas zwieźć raz za razem. Aż do ostatnich stron nie wiemy, dlaczego wszystko dzieje się tak, a nie inaczej. Nasze domysły wędrują drogą, tak finezyjnie wyznaczoną przez autorów. A ostatecznie prawda jest jedna - niektórzy po prostu chcą patrzeć, jak świat płonie.
Polecam!