Ooo proszę, gdzieś kiedyś mignął mi już ten tytuł, a w ostatnim czasie ponownie trafiłem na jego recenzję i oto mam. Ja, a raczej mój jedenastoletni Syn, bo to przecież lektura skierowana do młodszych miłośników grozy o czym świadczy okładkowy znacznik "9+". Tomasz Siwiec to jednak autor, którego książki sukcesywnie dołączają do mojego domowego księgozbioru i znając ich krwisty charakter wolałem dmuchać na zimne. Po krótkiej naradzie z Synem, ustaliliśmy, że jako pierwszy przetrę szlak i porozglądam się w poszukiwaniu jakichkolwiek mocniejszych treści.
"Księgi kościotrupie" to zbiór trzech opowiadań, które napisane zostały prostym językiem z zachowaniem nieskomplikowanej formy. Autor odpowiednio dostroił przedstawione przez siebie historie i w głównych rolach obsadził szkolnych rówieśników młodego czytelnika. W pierwszym opowiadaniu poznajemy Alicję, której Mama zastyga niczym kamień, a w jej białych oczach nie widać oznak życia. Kolejne przedstawia Patrycję, która otrzymuje zabawkę o niezwykłych mocach - spinnera, który jeszcze nie tak dawno spędzał sen z powiek wielu rodzicom. Ostatnie opowiadanie to historia Oli i sałatowego potwora, który cyklicznie odradza się w przydomowych ogródkach i pożera małe dzieci.
"Księgi kościotrupie" to zbiór, który przede wszystkim świetnie się prezentuje. Mroczna szata graficzna, powiększona czcionka oraz ilustracje sprawiają, że książka mogłaby znaleźć swoje godne miejsce wśród woluminów biblioteki szkolnej. Wszystkie opowiadania, skoro mają straszyć, utrzymane zostały w demonicznym klimacie, jednak autor przestawił je na tyle delikatnie, a często nawet śmiesznie, że w kwestii nocnych koszmarów jestem spokojny.
Ps.
Skoro i mój Syn skończył już swoje wieczorne czytanie, na koniec parę słów od niego:
"Książka fajna, ale nie jakaś straszna. Może dla kogoś młodszego. Ciekawa, jakbym czytał lekturę. Jest pouczająca, bo pokazuje dobre i złe strony."
https://www.facebook.com/Punktzaczytania