Według jednego z bohaterów "Księgi urodzaju" wstawanie razem z kurami świadczy o starości, lecz ja bardzo cieszę się z tych porannych pobudek, bowiem wtedy czyta mi się najprzyjemniej, w ciszy i spokoju, z kubkiem kawy w ręce, wciąż zagrzebana w pościeli.
Luiza kupuje działkę, by choć na chwilę zapomnieć o ogromnej tragedii, która stała się jej udziałem. Nie ma pojęcia o kwiatach, warzywach czy uprawie roślin zielonych, potrzebuje kryjówki, by w ciszy i spokoju móc lizać swe rany.
Rodzinny Ogród Działkowy „Morele”
to przede wszystkim tworzący go ludzie, nie mniej barwni niż porastające go kwiaty. Emerytowany policjant Jan, ma za sobą rozwód i skomplikowane relacje z córką. Basia z oddaniem opiekuje się chorą matką, zapominając o własnym życiu. Jest i tajemnicza kobieta, która w ciszy przeżywa swe domowe piekło.
„Księga urodzaju” to słodko-gorzka opowieść o ludziach, przyrodzie i uczuciach.
Wszystko okraszone jest dawką ciepłego humoru. Poznajemy zwyczaje i codziennie problemy działkowiczów, a za każdym z nich kryje się jakaś historia, czasem smutna, czasem mroczna. Ot samo życie...
Na przykładzie głównej bohaterki, obserwujemy jak rodząca się pasja i miłość do natury, pozwalają na oderwanie się od codzienności, złapanie oddechu i zapomnienie o dręczących nas problemach.
Wraz z upływem kolejnych miesięcy, zmienia się nie tylko otoczenie, ale i życie naszych bohaterów. Wszystkie te przemiany widzę oczyma wyobraźni i obserwuję je z...